Nigdy nie mów nigdy, ale mój transfer do PlusLigi chyba jest mało prawdopodobny - mówi skrzydłowa VakifGunes Stambuł Małgorzata Glinka-Mogentale, najlepsza siatkarka turnieju finałowego Ligi Mistrzyń.
Turcja to szczęśliwy kraj dla Małgorzaty Glinki. W 2003 roku w Ankarze wywalczyła pani mistrzostwo Europy, teraz w Stambule przyszedł triumf w Lidze Mistrzyń. W obu imprezach została pani wybrana najlepszą zawodniczką. Czy różnią się oba wyróżnienia?-Osiem lat temu byłam zupełnie inną Gośką Glinką. Byłam młoda, pazerna sukcesów i chyba nie do końca zdawałam sobie sprawę jak wielki sukces wtedy osiągnęłyśmy.
PS: Cztery razy z różnymi zespołami próbowała pani wygrać Ligę Mistrzyń Jak to możliwe, że udało się dopiero teraz w barwach VakifGünes Stambuł po dwuletniej przerwie i urodzeniu dziecka? Teraz powinno być przecież najtrudniej.
Może pomogło mi to, że urodziłam córeczkę? Kiedyś miałam chore ambicje, bardzo chciałam wygrywać i bardzo się spinałam. Nie zawsze mi to służyło. Teraz mam 32 lata, nabrałam doświadczenia i dystansu do wszystkiego. Urodziłam córeczkę i na pierwszym miejscu jest rodzina. Siatkówka jest bardzo ważna, ale nie jest już jedyną moją miłością. Może dlatego spełniłam marzenie i wygrałam Ligę Mistrzyń.
PS: VakifGunes spłatał niezłego psikusa Fenerbahce Stambuł. To klub Katarzyny Skowrońskiej był organizatorem i faworytem Final Four.
Nie po raz pierwszy spłatałyśmy im w tym sezonie psikusa. Wcześniej wyeliminowałyśmy je z Pucharu Turcji i mam nadzieję, że będziemy górą także w walce o mistrzostwo kraju. Po raz kolejny okazało się, że pieniądze nie grają, że nie wystarczy władować w zespół wielu milionów i ściągnąć gwiazdy z całego świata. Trzeba jeszcze stworzyć zespół. Taki jak u nas. Wygrałyśmy turniej finałowy, bo wszystkie dwanaście dziewczyn dołożyło się do sukcesu, bo byłyśmy jednym, świetnie rozumiejącym się organizmem. Fenerbahce ma pięć zawodniczek zagranicznych, ale w lidze tureckiej grać mogą tylko trzy. Ciągle zmieniają skład i w Final Four może zabrakło im zgrania. My od początku sezonu szarpiemy wszystkie mecze tą samą szóstką. To męczące, ale w Stambule się opłaciło.
Premie mamy zapisane w kontrakcie i nie wiem czy wpadnie nam coś ekstra. Choć z drugiej strony jesteśmy pierwszym tureckim zespołem, który wygrał Ligę Mistrzów. Wcześniej nie udało się to żadnej drużynie, ani męskiej, ani żeńskiej w żadnym ze sportów drużynowych. Zapraszają nas teraz na salony najważniejsi w Turcji politycy.
Kiedy wróciłam do siatkówki po przerwie macierzyńskiej rozważałam różne oferty. Moje akcje nie stały zbyt wysoko, bo nikt nie wiedział w jakiej będę formie po urodzeniu dziecka, czy wrócę do optymalnej dyspozycji. Fajnie, że działacze ze Stambułu mi zaufali i podpisali ze mną kontrakt.
Pewnie teraz mogłabym zarobić więcej, ale ja ze swojego kontraktu w Stambule jestem zadowolona. Pieniądze to nie wszystko, a w VakifGunes jestem szanowana, mamy świetny zespół i trenera, który potrafił świetnie ułożyć wszystkie klocki. Po co mam odchodzić?
PS: Może ze względu na córkę lepiej byłoby wrócić do PlusLigi Kobiet?
Gdyby Michelle była w wieku szkolnym, miałoby to znaczenie. Ale ona w przyszłym roku pójdzie dopiero do przedszkola. A w Turcji ma świetne warunki i piękną pogodę przez cały czas. Gdzie jej będzie lepiej.
Nigdy nie mów nigdy, ale mój transfer do PlusLigi chyba jest mało prawdopodobny. Od wielu lat gram w zagranicznych klubach, przywykłam do standardów obowiązujących w najlepszych klubach świata. PlusLiga Kobiet rośnie w siłę, staje się coraz bardziej profesjonalna, ale pod wieloma względami odbiega jeszcze od europejskiej elity. Nie wiem, czy potrafiłabym się przestawić i dostosować do pewnych rzeczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz